Ja, podchorąży
rozpisani.plRok wydania: 2014
ISBN: 978-83-941116-0-1
Oprawa: miękka
Ilość stron: 524
Wymiary: 170 x 235
Dostępność: Niedostępna
34.90 zł
Autor był żołnierzem zawodowym całe dwadzieścia osiem lat i dwa miesiące. Jest dumny, mimo że w latach, o których jest ta opowieść, mówiono o żołnierzach różnie, uważając za opokę systemu; w latach jego młodości, zwanego Polską Rzeczpospolitą Ludową (PRL), która obecnie – słusznie czy nie – traktowana jest jako Polska drugiej kategorii, w niektórych kręgach nawet jako czas zbrodni i tortur.
Dla nich, młodych ludzi, którzy zdecydowali się przywdziać mundur podchorążego, innej
Polski nie było. Socjalistyczna czy nie – była ich ojczyzną. Czy gotowi byliby oddać za nią życie? Gdyby była taka konieczność – z pewnością.
Gdzieś tam czuwał Wielki Brat, gdzieś myślano, układano plany. Ich zadanie było proste –
musieli być gotowi jako broń ostateczna, wyrobiona ideologicznie, pewna i niezawodna, jak turecka piechota – janczarzy. I tak podchorążych wyższych szkół oficerskich postrzegano jako janczarów PRL.
Na początku drogi mundur był dla wielu z nich ostatecznością. Tak było. Nie wiadomo, ilu z nich,w Koszalinie, trafiło do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Obrony Przeciwlotniczej imienia porucznika Mieczysława Kalinowskiego z przekonania, z miłości do munduru i tym podobnych pobudek. Jednego wszak autor jest pewien – początki wojskowej drogi dla większości z nich były podobne: nieudany start na studia, groźba służby w wojsku, o której to
wówczas krążyły prawdziwe (nie te dzisiejsze) legendy, przerwane studia, chęć znalezienia
sobie miejsca w życiu za wszelką cenę, nawet poniżającej ksywy „zlew”.
Dla nich, młodych ludzi, którzy zdecydowali się przywdziać mundur podchorążego, innej
Polski nie było. Socjalistyczna czy nie – była ich ojczyzną. Czy gotowi byliby oddać za nią życie? Gdyby była taka konieczność – z pewnością.
Gdzieś tam czuwał Wielki Brat, gdzieś myślano, układano plany. Ich zadanie było proste –
musieli być gotowi jako broń ostateczna, wyrobiona ideologicznie, pewna i niezawodna, jak turecka piechota – janczarzy. I tak podchorążych wyższych szkół oficerskich postrzegano jako janczarów PRL.
Na początku drogi mundur był dla wielu z nich ostatecznością. Tak było. Nie wiadomo, ilu z nich,w Koszalinie, trafiło do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Obrony Przeciwlotniczej imienia porucznika Mieczysława Kalinowskiego z przekonania, z miłości do munduru i tym podobnych pobudek. Jednego wszak autor jest pewien – początki wojskowej drogi dla większości z nich były podobne: nieudany start na studia, groźba służby w wojsku, o której to
wówczas krążyły prawdziwe (nie te dzisiejsze) legendy, przerwane studia, chęć znalezienia
sobie miejsca w życiu za wszelką cenę, nawet poniżającej ksywy „zlew”.
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
• 7. Łużycka Dywizja Desantowa 1963-1986
• Na straconych posterunkach
• Walka o czołgi
• Jakże pięknie oni nami rządzili!
• Attachaty wojskowe Drugiej Rzeczypospolitej 1919-1945
• Szablą i mieczem
• Ja tam byłem
• Julian Stachiewicz (1890-1934)
• Ja My Oni. Teresa Torańska w rozmowie z Małgorzatą Purzyńską
• Wojska lądowe Stanów Zjednoczonych
• Na straconych posterunkach
• Walka o czołgi
• Jakże pięknie oni nami rządzili!
• Attachaty wojskowe Drugiej Rzeczypospolitej 1919-1945
• Szablą i mieczem
• Ja tam byłem
• Julian Stachiewicz (1890-1934)
• Ja My Oni. Teresa Torańska w rozmowie z Małgorzatą Purzyńską
• Wojska lądowe Stanów Zjednoczonych