Jeden z tysięcy
ImpulsRok wydania: 2018
Seria: Przywrócić pamięć
ISBN: 978-83-7850-615-7
Oprawa: twarda
Ilość stron: 132
Wymiary: 120 x 160
Dostępność: Dostępna za 3-5 dni
24.10 zł
Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć” ma przybliżyć współczesnemu społeczeństwu publikacje założycieli ruchu skautowego, twórców rozwoju idei i metodyki harcerskiej z lat 1911–1946.
Reprint wydania z 1933 roku („Iskry. Tygodnik ilustrowany dla młodzieży”, R. 11, nr 1–5, 7–12) "Jeden z tysięcy. Z dzienniczka żołnierza polskiego".
Fragment: "Od nieba do ziemi nic, tylko same skowronkowe śpiewania, jak struny rozciągnięte między błękitem i zieleniną, a pomiędzy temi strunami błąkają się leciuchne, wiaterkiem pomiatane wonie: gdzieś szło to od zakwitłych łąk, a czasem mocniej pociągnęło mokradłem i szuwarem od Dniepru i od dnieprzysk.
Chłopcy szli wydeptaną stecką dnem parowu, głusi i ślepi na ten majowy czar. Co innego było im w głowie.
Pierwsza zbiórka całej drużyny — tam w tym ponurym w oddali borze na polanie.
Zbiórka konspiracyjna.
Bo to było w Mohylowie nad Dnieprem w 1916 roku. Władze moskiewskie srogo wzbraniały wszelkich zrzeszeń młodzieży, policja tropiła młodych „skautów“ i wpaść w jej ręce nie było wesoło.
To też chłopcy szli śpiesznie, po dwu lub pojedyńczo, klucząc jarami, które, rozgałęziając się jak konary drzewa-olbrzyma, wiodły od brudnych przedmieść do ciemnej linji lasu.
Wszyscy mieli instrukcje szczegółowe, jak się zejść niepostrzeżenie na polanie wśród boru, jak na wypadek zajścia przez kogoś obcego jedni mieli rozsypać się i zaszyć w gąszcze, drudzy udawać studencką majówkę z kartami, papierosami, Birżówką (rosyjską gazetą patrjotyczną) i t. p.
Emil Proński, najmłodszy z zastępowych, z przezwiska Żóraw, niósł na piersi, jak skarb bezcenny, malutki sztandar drużyny, niepoczesny strzępek dla niewtajemniczonych — święty, jakby na nim krew była, dla tej garści młodzieży, zagnanej wojenną zawieruchą hen poza kresy ojczyzny, często bez domu, bez rodziny, ale pełnej zapału i związanej silnie swoją organizacją harcerską, w której każdy chłopak czuł się nawpół żołnierzem.
Emil wraz z nieodstępnym swym towarzyszem Romkiem wybrnęli na polanę, gdzie już stał zastęp pierwszy Wolniewicza w pełnym ordynku, rozstawiwszy czaty.
— Sztandar! nasz sztandar...
Podano drzewce — parometrowy kij sosnowy — ale oto 46 par oczu promieniuje ku temu łopoczącemu na wietrze symbolowi ojczyzny — Polski i ofiarnego jej oddania siebie.
Drużynowy odczytał rotę przyrzeczenia — chłopcy powtarzali przysięgę — i nastrój był istotnie „przysięgowy“ — uroczysty.
Gdy nareszcie padła komenda „Spocznij!“, Romek dał sójkę w bok Emila — i wypowiedział słowa tak mocne i tyle razy słyszane w marzeniach, że teraz — nie do wiary:
— Powstanie rozpoczęło się! My — powstańcy!"
Reprint wydania z 1933 roku („Iskry. Tygodnik ilustrowany dla młodzieży”, R. 11, nr 1–5, 7–12) "Jeden z tysięcy. Z dzienniczka żołnierza polskiego".
Fragment: "Od nieba do ziemi nic, tylko same skowronkowe śpiewania, jak struny rozciągnięte między błękitem i zieleniną, a pomiędzy temi strunami błąkają się leciuchne, wiaterkiem pomiatane wonie: gdzieś szło to od zakwitłych łąk, a czasem mocniej pociągnęło mokradłem i szuwarem od Dniepru i od dnieprzysk.
Chłopcy szli wydeptaną stecką dnem parowu, głusi i ślepi na ten majowy czar. Co innego było im w głowie.
Pierwsza zbiórka całej drużyny — tam w tym ponurym w oddali borze na polanie.
Zbiórka konspiracyjna.
Bo to było w Mohylowie nad Dnieprem w 1916 roku. Władze moskiewskie srogo wzbraniały wszelkich zrzeszeń młodzieży, policja tropiła młodych „skautów“ i wpaść w jej ręce nie było wesoło.
To też chłopcy szli śpiesznie, po dwu lub pojedyńczo, klucząc jarami, które, rozgałęziając się jak konary drzewa-olbrzyma, wiodły od brudnych przedmieść do ciemnej linji lasu.
Wszyscy mieli instrukcje szczegółowe, jak się zejść niepostrzeżenie na polanie wśród boru, jak na wypadek zajścia przez kogoś obcego jedni mieli rozsypać się i zaszyć w gąszcze, drudzy udawać studencką majówkę z kartami, papierosami, Birżówką (rosyjską gazetą patrjotyczną) i t. p.
Emil Proński, najmłodszy z zastępowych, z przezwiska Żóraw, niósł na piersi, jak skarb bezcenny, malutki sztandar drużyny, niepoczesny strzępek dla niewtajemniczonych — święty, jakby na nim krew była, dla tej garści młodzieży, zagnanej wojenną zawieruchą hen poza kresy ojczyzny, często bez domu, bez rodziny, ale pełnej zapału i związanej silnie swoją organizacją harcerską, w której każdy chłopak czuł się nawpół żołnierzem.
Emil wraz z nieodstępnym swym towarzyszem Romkiem wybrnęli na polanę, gdzie już stał zastęp pierwszy Wolniewicza w pełnym ordynku, rozstawiwszy czaty.
— Sztandar! nasz sztandar...
Podano drzewce — parometrowy kij sosnowy — ale oto 46 par oczu promieniuje ku temu łopoczącemu na wietrze symbolowi ojczyzny — Polski i ofiarnego jej oddania siebie.
Drużynowy odczytał rotę przyrzeczenia — chłopcy powtarzali przysięgę — i nastrój był istotnie „przysięgowy“ — uroczysty.
Gdy nareszcie padła komenda „Spocznij!“, Romek dał sójkę w bok Emila — i wypowiedział słowa tak mocne i tyle razy słyszane w marzeniach, że teraz — nie do wiary:
— Powstanie rozpoczęło się! My — powstańcy!"
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
• Jastrzębiacy
• Eigen-Sinn
• W kraju czarnych koszul
• Dziś idę walczyć Mamo...
• Jednoprzestrzenne kościoły romańskie z terenu Wielkopolski
• Jak zrumunizowała się Rumunia
• Miastoprojektanci
• Moja polska misja
• System zastępowy
• Jedenasty pancerny... Opowiadania wojenne z kampanii wrześniowej 1939 r.
• Eigen-Sinn
• W kraju czarnych koszul
• Dziś idę walczyć Mamo...
• Jednoprzestrzenne kościoły romańskie z terenu Wielkopolski
• Jak zrumunizowała się Rumunia
• Miastoprojektanci
• Moja polska misja
• System zastępowy
• Jedenasty pancerny... Opowiadania wojenne z kampanii wrześniowej 1939 r.