Proces Eligjusza Niewiadomskiego
Klinika JęzykaRok wydania: 2020
ISBN: 978-83-64197-83-3
Oprawa: twarda
Ilość stron: 274
Wymiary: 120 x 170
Dostępność: Na półce
67.20 zł
Opis wydawcy:
Kiedy dwa lata temu rozmawiałem z prof. Grzegorzem Kucharczykiem, powiedział mi on, że teraz na wydziałach historii od pracowników naukowych wymaga się przede wszystkim edycji źródeł. Najlepiej z aparatem krytycznym. To się wcale Grzegorzowi Kucharczykowi nie podobało, albowiem ma on rękę, umysł i pióro przeznaczone do pracy literackiej i w niej chciałby i z powodzeniem mógłby się spełniać. W przeciwieństwie do mnie jednak, jest pracownikiem nauki i musi liczyć się z ograniczeniami, jakie ta nauka wobec swoich ludzi stosuje. Z mojego punktu widzenia jest to czysty obłęd, ale ja nie jestem normalny, jak wiecie i być może nawet mógłbym startować w konkursie wiejskiego głupka w gromadzie Rycice, z realną szansą na zajęcie trzeciego miejsca.
Wziąłem sobie jednak do serca słowa prof. Kucharczyka i postanowiłem także wydawać teksty źródłowe. Wydawałem je już wcześniej, czego przykładem jest tom „Okraina królestwa polskiego”, całkiem już wyprzedany. Teraz jednak chciałem wydać coś rzeczywiście niezwykłego. Wybrałem pracę, do której niepotrzebny jest żaden aparat krytyczny, albowiem sam jej tekst dewastuje w zasadzie wszystkie istniejące opinie uznawane za fakty i stawia w rzędzie oszustów ludzi takich jak Dariusz Baliszewski, Patryk Pleskot i inni utytułowani pracownicy naukowi, którzy zamiast – kierując się wskazówkami rady wydziału – wydawać teksty źródłowe, zabrali się za beletrystykę. Bardzo, dodajmy od razu, nędzną i tanią. Co ja takiego znowu wydałem? No przecież, że „Proces Eligiusza Niewiadomskiego” napisany ręką jego obrońcy mecenasa Stanisława Kijeńskiego. Tego samego, który zaczynał karierę broniąc Ludwika Waryńskiego.
Książeczkę tę, bardzo szczegółową, mającą charakter drobiazgowej relacji z sali sądowej, wydano dwa razy tylko. Autor zaś robił w niej wszystko, by przekonać czytelników jak niezwykłym człowiekiem był Niewiadomski, który oczywiście ponosi całą winę za śmierć prezydenta. Tak się jednak składa, że jak ktoś jest prawnikiem i pisze reportaż z sądu, nie może omijać faktów, o których trąbią gazety i nie może udawać, że czegoś nie ma, skoro właśnie się ujawniło. Książka więc mecenasa Kijeńskiego, niepostrzeżenie dla niego samego, zamieniła się w demaskację. I świadomi tego ludzie nie dopuścili do tego, by wydano ją później. Ukazała się dwa razy, po procesie i potem już wcale. Jest oczywiście dostępna w wersji cyfrowej, ale z tego co zdążyłem się zorientować w jednej tylko bibliotece – w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej.
Trudno doprawdy dociec, dlaczego wydawnictwo tak istotne dla historii Polski, dotyczące tak ważnego i bez przerwy przypominanego wydarzenia, nie doczekało się krytycznych opracowań historyków prawa. To niezwykłe. Ja, rzecz oczywista, także takiego opracowania nie zamieściłem. Dołączyłem za to do tej książki wstęp, który Eligiusz Niewiadomski napisał do swojej monumentalnej pracy zatytułowanej „Sztuka na tle jej dziejów”. To jest tekst, którego nie powstydziłbym się żaden współczesny historyk sztuki. Dopisałem do niego swój, krytyczny wstęp, unikając jednak jakichkolwiek oskarżeń.
Mamy więc tekst źródłowy, na który w zasadzie nie powołuje się żaden historyk, omawiający czy to postać Niewiadomskiego czy to okoliczności zamachu na prezydenta Narutowicza. Powtórzę – to niezwykłe i niezrozumiałe. Przypomnę jeszcze tylko, że ową monumentalną pracę o sztuce miał wydać Niewiadomskiemu dom wydawniczy Ewert, Trzaska i Michalski. Syn starego Ewerta, Ludwik Władysław Ewert, był zaś tym człowiekiem, który o 10 z rana, w Sosnowcu, dnia 16 grudnia 1922 roku oznajmił swoim znajomym, iż w Warszawie wariat Niewiadomski zamordował prezydenta Narutowicza. Narutowicz żył jeszcze całe dwie godziny zanim przepowiednia młodego Ewerta, późniejszego naczelnego „Polski zbrojnej” spełniła się w całej swojej potworności. Sąd oczywiście nie wziął pod uwagę przesłuchania ani jednego ani drugiego Ewerta.
Oto pełny tytuł tej pracy
Proces Eligiusza Niewiadomskiego o zamach na życie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabryela Narutowicza w dniu 16 grudnia 1922 roku. Specjalne sprawozdanie stenograficzne, mieszczące całkowity przewód sądowy, z podaniem dokumentów śledztwa wstępnego, przemówień stron, życiorysu i podobizny oskarżonego. Opracował i wydał Stanisław Kijeński. Wydanie drugie, poprawione i znacznie uzupełnione szczegółami dotyczącemi wykonania wyroku i pogrzebu Niewiadomskiego i głosami dwóch znakomitych pisarzy, etc
Teraz zaś kwestia ceny. Ponieważ trochę się nad tym namęczyliśmy, cena nie może być za niska. Poza tym czuję się prekursorem, bo zdecydowałem się na wydanie, jako pierwszy, od czasów sławnego śniadania w Sosnowcu, wydawca. Na allegro rzecz sprzedawana jest po 65 zł. Ja muszę ją więc rozprowadzać taniej. Książka wydana została w serii z białą sową, ma twardą, lakierowaną okładkę i liczy sobie 273 strony. Cena 60 zł, ale przypominam, że jest zdigitalizowana, darmowa wersja, którą każdy może przeczytać na komputerze i nie musi wcale płacić.
Dla mnie książka ta i włożona w nią praca, jest warta tyle właśnie.
Kiedy dwa lata temu rozmawiałem z prof. Grzegorzem Kucharczykiem, powiedział mi on, że teraz na wydziałach historii od pracowników naukowych wymaga się przede wszystkim edycji źródeł. Najlepiej z aparatem krytycznym. To się wcale Grzegorzowi Kucharczykowi nie podobało, albowiem ma on rękę, umysł i pióro przeznaczone do pracy literackiej i w niej chciałby i z powodzeniem mógłby się spełniać. W przeciwieństwie do mnie jednak, jest pracownikiem nauki i musi liczyć się z ograniczeniami, jakie ta nauka wobec swoich ludzi stosuje. Z mojego punktu widzenia jest to czysty obłęd, ale ja nie jestem normalny, jak wiecie i być może nawet mógłbym startować w konkursie wiejskiego głupka w gromadzie Rycice, z realną szansą na zajęcie trzeciego miejsca.
Wziąłem sobie jednak do serca słowa prof. Kucharczyka i postanowiłem także wydawać teksty źródłowe. Wydawałem je już wcześniej, czego przykładem jest tom „Okraina królestwa polskiego”, całkiem już wyprzedany. Teraz jednak chciałem wydać coś rzeczywiście niezwykłego. Wybrałem pracę, do której niepotrzebny jest żaden aparat krytyczny, albowiem sam jej tekst dewastuje w zasadzie wszystkie istniejące opinie uznawane za fakty i stawia w rzędzie oszustów ludzi takich jak Dariusz Baliszewski, Patryk Pleskot i inni utytułowani pracownicy naukowi, którzy zamiast – kierując się wskazówkami rady wydziału – wydawać teksty źródłowe, zabrali się za beletrystykę. Bardzo, dodajmy od razu, nędzną i tanią. Co ja takiego znowu wydałem? No przecież, że „Proces Eligiusza Niewiadomskiego” napisany ręką jego obrońcy mecenasa Stanisława Kijeńskiego. Tego samego, który zaczynał karierę broniąc Ludwika Waryńskiego.
Książeczkę tę, bardzo szczegółową, mającą charakter drobiazgowej relacji z sali sądowej, wydano dwa razy tylko. Autor zaś robił w niej wszystko, by przekonać czytelników jak niezwykłym człowiekiem był Niewiadomski, który oczywiście ponosi całą winę za śmierć prezydenta. Tak się jednak składa, że jak ktoś jest prawnikiem i pisze reportaż z sądu, nie może omijać faktów, o których trąbią gazety i nie może udawać, że czegoś nie ma, skoro właśnie się ujawniło. Książka więc mecenasa Kijeńskiego, niepostrzeżenie dla niego samego, zamieniła się w demaskację. I świadomi tego ludzie nie dopuścili do tego, by wydano ją później. Ukazała się dwa razy, po procesie i potem już wcale. Jest oczywiście dostępna w wersji cyfrowej, ale z tego co zdążyłem się zorientować w jednej tylko bibliotece – w Śląskiej Bibliotece Cyfrowej.
Trudno doprawdy dociec, dlaczego wydawnictwo tak istotne dla historii Polski, dotyczące tak ważnego i bez przerwy przypominanego wydarzenia, nie doczekało się krytycznych opracowań historyków prawa. To niezwykłe. Ja, rzecz oczywista, także takiego opracowania nie zamieściłem. Dołączyłem za to do tej książki wstęp, który Eligiusz Niewiadomski napisał do swojej monumentalnej pracy zatytułowanej „Sztuka na tle jej dziejów”. To jest tekst, którego nie powstydziłbym się żaden współczesny historyk sztuki. Dopisałem do niego swój, krytyczny wstęp, unikając jednak jakichkolwiek oskarżeń.
Mamy więc tekst źródłowy, na który w zasadzie nie powołuje się żaden historyk, omawiający czy to postać Niewiadomskiego czy to okoliczności zamachu na prezydenta Narutowicza. Powtórzę – to niezwykłe i niezrozumiałe. Przypomnę jeszcze tylko, że ową monumentalną pracę o sztuce miał wydać Niewiadomskiemu dom wydawniczy Ewert, Trzaska i Michalski. Syn starego Ewerta, Ludwik Władysław Ewert, był zaś tym człowiekiem, który o 10 z rana, w Sosnowcu, dnia 16 grudnia 1922 roku oznajmił swoim znajomym, iż w Warszawie wariat Niewiadomski zamordował prezydenta Narutowicza. Narutowicz żył jeszcze całe dwie godziny zanim przepowiednia młodego Ewerta, późniejszego naczelnego „Polski zbrojnej” spełniła się w całej swojej potworności. Sąd oczywiście nie wziął pod uwagę przesłuchania ani jednego ani drugiego Ewerta.
Oto pełny tytuł tej pracy
Proces Eligiusza Niewiadomskiego o zamach na życie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabryela Narutowicza w dniu 16 grudnia 1922 roku. Specjalne sprawozdanie stenograficzne, mieszczące całkowity przewód sądowy, z podaniem dokumentów śledztwa wstępnego, przemówień stron, życiorysu i podobizny oskarżonego. Opracował i wydał Stanisław Kijeński. Wydanie drugie, poprawione i znacznie uzupełnione szczegółami dotyczącemi wykonania wyroku i pogrzebu Niewiadomskiego i głosami dwóch znakomitych pisarzy, etc
Teraz zaś kwestia ceny. Ponieważ trochę się nad tym namęczyliśmy, cena nie może być za niska. Poza tym czuję się prekursorem, bo zdecydowałem się na wydanie, jako pierwszy, od czasów sławnego śniadania w Sosnowcu, wydawca. Na allegro rzecz sprzedawana jest po 65 zł. Ja muszę ją więc rozprowadzać taniej. Książka wydana została w serii z białą sową, ma twardą, lakierowaną okładkę i liczy sobie 273 strony. Cena 60 zł, ale przypominam, że jest zdigitalizowana, darmowa wersja, którą każdy może przeczytać na komputerze i nie musi wcale płacić.
Dla mnie książka ta i włożona w nią praca, jest warta tyle właśnie.
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
Recenzje
Brak recenzji tej pozycji |