Źródło Mamerkusa
Nowy ŚwiatRok wydania: 2009
ISBN: 978-83-7386-362-0
Oprawa: twarda
Ilość stron: 848
Wymiary: 150 x 210
Dostępność: Niedostępna
49.90 zł
Imię róży i Rękopis znaleziony w Saragossie w jednym! Źródło Mamerkusa to wielki fresk powieściowy, przekrój przez dzieje, przez idee, warstwy społeczne, religie, języki, przez geniusz i szaleństwo człowieka. Są tu ogromne sceny batalistyczne i cicha intymność, widzimy wielmożów i żebraków, pobożnych pustelników i zbójów (czasem w jednej i tej samej osobie). Cuda przeplatają się z namacalną rzeczywistością; nad dziwnymi krajobrazami polatują piękne (i gołe) czarownice; dowiadujemy się o asasynach Starca z Gór, pierwszych terrorystach islamskich; czytamy o ikonoklastach, mordujących zarówno czcicieli świętych obrazów jak ich natchnionych twórców; oglądamy sądy boże, skutki moru, a nawet technikę pisania kronik (gdzie fakty podkoloryzowuje się tak, jak we współczesnych mediach popkulturowych). Nie sposób się oderwać!
Klienci, którzy oglądali tą książkę oglądali także:
• Polskie jednostki powietrzno-desantowe na Zachodzie
• Architektura na obszarze Sudetów
• Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989 nr 1(7) 2009
• Ku wrześniowi 1939. Zbrojne ramię sanacji
• Zamek. Kroniki oblężenia
• Odznaki Wojska Polskiego 1989-2009
• Aksamitny dotyk nocy
• Starożytny Rzym
• Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych
• Fortyfikacje z 1939 roku w Bielsku-Białej
• Architektura na obszarze Sudetów
• Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989 nr 1(7) 2009
• Ku wrześniowi 1939. Zbrojne ramię sanacji
• Zamek. Kroniki oblężenia
• Odznaki Wojska Polskiego 1989-2009
• Aksamitny dotyk nocy
• Starożytny Rzym
• Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych
• Fortyfikacje z 1939 roku w Bielsku-Białej
Recenzje
1. | rzeszoto |
Erudycyjna, ale nie epatująca wiedzą. Historyczna, ale nie przytłaczająca nadmiarem szczegółów. Filozoficzna, ale nie odstręczająca nieprzystępnością. Ucząca tolerancji, ale nie politycznej poprawności. Przygodowa, ale nie w stylu Jamesa Bonda. Kpiąca z wszelkiego bałwochwalstwa, ale pełna szacunku dla ludzi wiernych sobie i swym ideałom. Powieść Leszka Białego jest dziełem rewelacyjnym. Wracam do niej jak do „Trylogii” czy innych wielkich epickich narracji. Choć jej porównywanie z innymi książkami nie ma dla mnie większego sensu, bo „Źródło Mamerkusa” – konsekwentnie do swojego motta z Księgi Koheleta – jest całkowicie suwerenne w formie i treści. Narratora powieści poznajemy, gdy chce wrócić z wojny do domu, ożenić się, spłodzić następcę i oddać się rytmowi życia „człowieka poczciwego”. Niweczy te plany rana od strzały, zadana w miejsce, „które jest ciałem o wiele bardziej niż cała jego reszta". Możliwość posiadania syna może mu zapewnić tylko kąpiel w cudownym Źródle, o którym dowiedział się od rycerza Mamerkusa. Wyruszamy więc na poszukiwanie Źródła, a trzyletnia wędrówka przekształca się z wolna w szukanie prawdy i sensu życia. Spotykamy po drodze wiele pełnokrwistych postaci, z których jedna - ojciec Agneau - okazuje się fanatycznym „młotem na heretyków", a skutki tego spotkania są dla naszego bohatera złowrogie. Autor wplata w powieść liczne wątki, będące od wieków przedmiotem rozważań, jak choćby kompleks spraw związanych z tzw. „Ewangelią Judasza" (to właśnie Judasz, przeżywający ustawicznie swoją zdradę, ale wierzący niezłomnie w moc miłosierdzia Chrystusa, określa zresztą najtrafniej sens poszukiwań Źródła). W takich fragmentach widać najlepiej uniwersalny charakter książki Leszka Białego, która nie będąc powieścią religijną, przedstawia ludzi i to, co się między nimi dzieje, w solidnych ramach naszych zachodnich wyobrażeń o Niebie, Piekle, Karze, Sądzie Ostatecznym czy Szatanie, przy czym nie są to wyobrażenia ukształtowane tylko przez wiarę i tradycję, lecz także, a może przede wszystkim, przez wielowiekową sztukę - tę największą i tę jasełkową. I to jest zasadnicza różnica między „Źródłem Mamerkusa” a mnożącymi się dziś jak króliki kolejnymi sensacyjno-bałamutnymi bzdurami w rodzaju rozmaitych „kodów" czy innych „tajemnic" ludzkości. Podczas wędrówki w poszukiwaniu Źródła przeżywamy wiele przygód, których niewiarygodne zdawałoby się zakończenia mają zawsze logiczne wytłumaczenie. Fantazja autora w nizaniu wątków, ich splataniu, a potem w pomysłowym ich rozwikływaniu jest wręcz nieograniczona. A wszystko to podporządkowane wartkiej, dynamicznej i zdyscyplinowanej narracji, pełnej wszechobecnego i wysmakowanego humoru. Znajdziemy tu prawdziwe perełki, jak choćby zarysowany kilkoma zaledwie zdaniami pośmiertny los Sprawiedliwego Łotra; upiora przeklinającego po węgiersku z użyciem słowa, na które, jak by się zdawało, mamy narodowy monopol, czy niezwykły opis Tańca i Tryumfu Śmierci oraz Karnawału Życia, które nie są bynajmniej udziałem ludzi. O tej książce mógłbym w nieskończoność. Nie odsunie to jednak szkolnego pytania: co właściwie autor chciał nam powiedzieć? Cóż, przeczytajcie! Myślę, że bez moralizatorstwa, bez cienia dydaktyzmu, bez podniesionego po belfersku paluszka, raczej w życzliwej kpinie i stale wyczuwalnym w tej powieści szacunku dla godności ludzkiej, sami znajdziecie odpowiedź na to pytanie. A przy okazji spędzicie cudownie czas w towarzystwie Mamerkusa, hrabiego Alderney, Yusufa, monsieur Herluina, Piotra Bartłomieja, zaklętego księcia Hadjiego... no i oczywiście płomiennowłosej Uty. |